Być może do tej pory było Wam mnie trochę żal. Dorosła baba, a nie umie sobie w życiu poradzić, bo miała ciężko. Być może po tym wpisie przestaniecie to czuć. Właściwie to przestańcie, nie o to przecież chodzi. Otóż ja sobie radzę. Chodzę na angielski, na imprezy, na basen. Mam dużo znajomych i często gdzieś wyjeżdżam. Dbam o siebie. Oprócz tego, że mam to wszystko w sobie - jak każdy ma swoje małe traumy.
Moim sposobem na radzenie sobie jest niestety ucieczka. Wiem, że u niej źle, że ciężkie warunki, że podłe towarzystwo. Że alkohol i przemoc. Ale ja z tego miasteczka uciekłam i nie wrócę. Zostawiłam ją - można to tak nazwać, może nawet trzeba. Za każdym razem, kiedy się pojawiam to ona się cieszy jakoś na swój sposób. Kiedy jest trzeźwa - uśmiecha się na do widzenia i połyka łzy. Kiedy jest pijana ma oczy przerażonego zwierzątka, które prosi - nie zostawiaj mnie. A ja wychodzę za róg, płyną mi łzy albo zaciskam pięści. Ale idę przed siebie, wsiadam w autobus i jadę jak najdalej. Wracam do mojego wynajmowanego mieszkania, biorę prysznic i jem kolację. A ona jest tam.
Tak, wiem, słyszałam to milion razy. Ona ma swoje decyzje i ich konsekwencje. A ja mam dbać o siebie i o swoje życie. Dbam. Ale jest jeszcze tło.
Byłam na imprezie ogrodowej, bardzo miłej. Tańczyliśmy sobie, bawiliśmy się. Niedaleko jest kojec z psem, który z niego nigdy nie wychodzi. Patrzył jak się bawimy, trochę skakał po siatce. Smutne oczy psa. Nie znajduję lepszej metafory. Te smutne oczy we mnie, śledzą mnie nieustannie. Każdy mój krok w tańcu.
Miałam sen jakiś czas temu, bardzo dziwny.
Śniło mi się, że jestem znów w naszym starym mieszkaniu, ale patrzę jakby przez okno. W mieszkaniu moja matka i jakaś kobieta oglądają telewizor. Są takie... zaniedbane, w szlafrokach. Dziewczyna ma mocny makijaż i zmęczone blond włosy, zmęczoną cerę. Coś popijają. Przez chwilę czuję zazdrość, są ze sobą tak blisko, z moją mamą. A potem nagle ta kobieta odwraca głowę i patrzy mi prosto w oczy swoimi szaro-niebieskimi. I to jestem ja. Moje inne życie. Gdybym tam została mogłoby być tak. Budzę się, wali mi serce.
Powinnam czuć tylko ulgę. Tańczyć. Czuję ją. Tańczę.
Patrzą na mnie smutne oczy psa zza kraty.
Nie dzwoniłam już trzy tygodnie.