Woda w tym budynku to mały kranik na korytarzu. Zimna. Jeden dla wszystkich. Budynek jest w środku nieotynkowany, w zimie jest tam cholernie zimno, rury zamarzają. Ściany nasiąkają wodą przy każdym deszczu, w pokojach grzyb żre ściany. Stare piece kaflowe, każdy oczywiście pali czym popadnie. Za grubą kratą skrzynka prądu, trzeba sobie go w administracji opłacić i wpisać kod. Opłacić, tia... Kibel na korytarzu. Nie mogę się nigdy przemóc żeby do niego pójść pal licho zimno, ale poziom syfu mnie przerasta.
Kiedyś w zimie rozwaliło rury, zostali bez wody. Napisałam wtedy pismo do burmistrza, żeby się tam przeszedł i zobaczył jak tam wygląda. Odpisał. Przedstawił listę remontów wykonanych przez ZBM. Ile razy naprawiali rury na przykład. Tylko, że to nic nie da, w takim budynku. Nic. Mogą sobie tam Ci ludzie zamarznąć, kogo to przecież obchodzi. ZBM? Miasto? Na początku chyba moja matka wierzyła, że ktoś się zainteresuje tymi warunkami, ktoś coś zrobi z tym. Wielkie Rozczarowanie.
No więc idzie zima i martwię się.
Jest możliwość otrzymania węgla od MOPSu. I to jest historia, która podnosi mi ciśnienie bardzo. Broń boże nie przez pracowników tej instytucji. Otóż moja matka idzie z nimi na udry, staje okoniem i z nimi współpracować nie będzie. Dlaczego?
Wymagają do tego uczęszczania na spotkania AA, podpisania papierru o woli leczenia i ogólnie współpracy. I co ona na to? Tysiąc historii. Nie będą jej mówić co ona ma robić! Ona nie będzie żadnych papierków podpisywać! Dziesięć razy tam łazić! Bo ona tej baby nie lubi, bo bo bo. Bo nie. Bo żadna terapia, bo ona sama. Dam sobie radę, ja sama, ja sama, mam to po niej. Od dawna nie daje.
Mówię: ktoś Ci chce dać coś za darmo, a nie masz kasy. Idzie zima. Wystarczy chodzić na spotkania i to wszystko, podpisywać papiery. To tak strasznie dużo? Nie i koniec. Z MOPSem ma pieńku, bo ich oszukuje, nie współpracuje, ściemnia ile wlezie. No więc węgla nie będzie. Za to będzie zima.
Tak, wciąż piszę o mojej mamie.
Tak, ja też mam te same sprzeczne uczucia...
No bo nie ma że za nic dostaje się wszystko, coś za coś. Pasożyty, możecie powiedzieć, żule i menele, nie chcą współpracowa - to ich problem. A jednak...
Wiecie jaka w rym momencie króciusieńka droga, żeby została bezdomną?
Moja mama.
Tak, wciąż piszę o mojej mamie.
Tak, ja też mam te same sprzeczne uczucia...
No bo nie ma że za nic dostaje się wszystko, coś za coś. Pasożyty, możecie powiedzieć, żule i menele, nie chcą współpracowa - to ich problem. A jednak...
Wiecie jaka w rym momencie króciusieńka droga, żeby została bezdomną?
Moja mama.