Święta osobno. Nawet nie wiem co u niej, telefony milczą.
Niedawno poznałam kobietę i jej nastoletnią córkę. Przyglądałam się im. Kobieta jest w moim wieku, dziewczyna - impreza. Wesoła, rozrywkowa, może ciut lekkoducha, może trochę za często alkohol. Patrzę jak jej córka garnie się do ludzi. Jak czujnie obserwuje, co robi mama. Gdzie idzie i z kim. W nocy sprawdza czy mama wróciła i czy śpi. Zajmuje się sobą, robi śniadanie. Patrzę i ściska mnie w dołku. Bo wiem, co się dzieje, bo wiem, jaka ona będzie. Bo moja matka była taka sama. Po prostu wiem, co robi i czuje ta dziewczynka. Widzę jej czujność. Wiem, jaka będzie. Widzę kto w tym tandemie jest dorosły. Niestety przedwcześnie.
Stałam często w oknie albo raczej wisiałam na parapecie. W nocy. Mieszkałyśmy na drugim piętrze wysokiej kamienicy, na szczycie stromej ulicy. Kiedy się wychyliłam z okna widziałam ją całą, całą ulicę. Czekałam i czekałam, martwiłam się co moja mama znowu wywinęła. Nie mogłam pójść spać zanim nie wróciła, wyobraźnia mi podpowiadała co mogło się stać. Może imprezuje z kimś, może się przewróciła pijana i gdzieś leży. Oglądałam drzewa i gwiazdy, czasem czekała ze mną kotka. W końcu widziałam z daleka, jak chwiejnym krokiem idzie chodnikiem pod górkę. Ulga, ogromna ulga. Wtedy gasiłam światło, kładłam się do łóżka i udawałam, że już dawno śpię. Ale leżałam i nasłuchiwałam, jak ledwo trafia do zamka i jak próbuje być cicho "żeby mnie nie obudzić".
Za to w święta myślę o świetle i jest mi przykro. I znów myślę, że przecież ona nie była złą matką. Nie jest złą kobietą, nie chciała być. Ja też często wracałam późno. Zawsze zostawiała mi w kuchni małą lampkę. Albo w święta paliły się światełka. Wracałam do domu przez ciemny park i z daleka widziałam małe światełko, tylko jedno w całej ciemnej kamienicy. Dla mnie. Zapalała, żebym wiedziała że w domu ktoś na mnie czeka. Może udawała, że śpi.
I tak na siebie nawzajem czekałyśmy. Aż nam się drogi całkiem rozeszły.
Dziś zapalam sobie światelka sama. Może ona też, tam gdzieś zapala i o mnie myśli
Do dziś lubię, kiedy pali się w oknie światło, kiedy wracam do domu. Jakoś tak lepiej wtedy na sercu.
Może już niedługo...