wtorek, 29 grudnia 2015

Światełko

Rozchodzą nam się ścieżki coraz bardziej, coraz trudniejszy kontakt. Kolejne trudne sytuacje spadają na nią jak deszcz, coraz mniej ja pomagam, coraz mniej mnie jest. To nie zmienia faktu, że się martwię.
Święta osobno. Nawet nie wiem co u niej, telefony milczą. 

Niedawno poznałam kobietę i jej nastoletnią córkę. Przyglądałam się im. Kobieta jest w moim wieku, dziewczyna - impreza. Wesoła, rozrywkowa, może ciut lekkoducha, może trochę za często alkohol. Patrzę jak jej córka garnie się do ludzi. Jak czujnie obserwuje, co robi mama. Gdzie idzie i z kim. W nocy sprawdza czy mama wróciła i czy śpi. Zajmuje się sobą, robi śniadanie. Patrzę i ściska mnie w dołku. Bo wiem, co się dzieje, bo wiem, jaka ona będzie. Bo moja matka była taka sama. Po prostu wiem, co robi i czuje ta dziewczynka. Widzę jej czujność. Wiem, jaka będzie. Widzę kto w tym tandemie jest dorosły. Niestety przedwcześnie.

Stałam często w oknie albo raczej wisiałam na parapecie. W nocy. Mieszkałyśmy na drugim piętrze wysokiej kamienicy, na szczycie stromej ulicy. Kiedy się wychyliłam z okna widziałam ją całą, całą ulicę. Czekałam i czekałam, martwiłam się co moja mama znowu wywinęła. Nie mogłam pójść spać zanim nie wróciła, wyobraźnia mi podpowiadała co mogło się stać. Może imprezuje z kimś, może się przewróciła pijana i gdzieś leży. Oglądałam drzewa i gwiazdy, czasem czekała ze mną kotka. W końcu widziałam z daleka, jak chwiejnym krokiem idzie chodnikiem pod górkę. Ulga, ogromna ulga. Wtedy gasiłam światło, kładłam się do łóżka i udawałam, że już dawno śpię. Ale leżałam i nasłuchiwałam, jak ledwo trafia do zamka i jak próbuje być cicho "żeby mnie nie obudzić".

Za to w święta myślę o świetle i jest mi przykro. I znów myślę, że przecież ona nie była złą matką. Nie jest złą kobietą, nie chciała być. Ja też często wracałam późno. Zawsze zostawiała mi w kuchni małą lampkę. Albo w święta paliły się światełka. Wracałam do domu przez ciemny park i z daleka widziałam małe światełko, tylko jedno w całej ciemnej kamienicy. Dla mnie. Zapalała, żebym wiedziała że w domu ktoś na mnie czeka. Może udawała, że śpi. 

I tak na siebie nawzajem czekałyśmy. Aż nam się drogi całkiem rozeszły. 
Dziś zapalam sobie światelka sama. Może ona też, tam gdzieś zapala i o mnie myśli
Do dziś lubię, kiedy pali się w oknie światło, kiedy wracam do domu. Jakoś tak lepiej wtedy na sercu. 
Może już niedługo... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz