Śniła mi się dziś, w męczącym śnie.
Z kranu nie leciała woda i próbowałam się dowiedzieć, czy za nią zapłaciła.
W moich snach ma na sobie stary, rozczłapany szlafrok w brązowe paski i rozczochrane włosy. Kupiłam kiedyś ten szlafrok jej facetowi, miłości jej życia. Oczywiście, jak to zbuntowana nastolatka, nie lubiłam go wtedy. Ale kochali się, jestem tego pewna. Niestety źle się skończyła ta miłość Wiwi i Orzeszka (Tak do siebie mówili). Niestety również przez alkohol. Była awantura i policja, siniaki po obu stronach. Spałam w tą noc u mojej przyjaciółki z liceum, jedną ulicę niżej. Pamiętam, jak strasznie potem piła przez kilka dni, jak pilnowałam jej w nocy, kiedy mówiła coś przez sen i płakała. Trzymałam ją za rękę i głaskałam po głowie.
Potem jeszcze długo, długo nosiła ten szlafrok po domu.
Jaką ją zapamiętam...?
Coraz bardziej przerażam się czasem przeszłym, którego zaczynam używać, kiedy o niej myślę. Moja mama zawsze mówiła... mówi. A może już tak nie mówi...? Właściwie coraz bardziej nie wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz