wtorek, 12 kwietnia 2016

Spokój kruchy jak lód

Mimo pozornego spokoju nie zapomniałam wcale, że życie z moją rodziną jest pełne niepokojów.
I nawet kiedy przez jakiś czas jest względny spokój, to coś we mnie czujnie czeka. Jakby czujnie spało małe zwierzątko, taka mysz, w każdym momencie gotowa poderwać się na nogi i łowić szelesty. 
Nie ufa żadnemu połączeniu, że tylko "tak sobie dzwoni, pogadać". Bierze trzy wdechy przed odebraniem telefonu od niej. Zawsze. 
Przez czas jakiś... jaki w sumie nie wiem... spała spokojnie. Pracuję, wyjeżdżam, zajmuję się swoim życiem, jak radzą wszystkie poradniki, staram się walczyć ze swoimi strachami, być z kimś nie raniąc siebie i ktosia. 

Już nie od dziś wiem, że jej facet jest chory. Nerki padły. Od kilku dni jest w szpitalu. 
Nie lubiłam go - to mało powiedziane. Ale już od jakiegoś czasu był zbyt słaby by podskakiwać. 
Zrobiło się tak jakoś... spokojniej. Nie odbierałam telefonów z burdami, choć mówiła o tym, jaki jest zmierzły przez to że chory. Że wypić nie może. Że pali i tak. Jak się to mówi... każdego szkoda.

A ja wciąż myślę... co teraz będzie. Co teraz będzie z nią. Jak to znów wpłynie na moje życie.
Egoizm...? Chyba tak. Zdrowy egoizm? Nie wiem. Zachowywanie bezpieczeństwa pomimo palących się sygnałów alarmowych wokół.

Myślę o tym, że wróci do Tymczasu. Koleżkowie, sąsiadeczki. Chlanie. Nie będzie jej miał kto pilnować. Jaki bywał, taki bywał, ale pilnował. No i kolejny powód do picia, dla niej. Znów się zaczną telefony. Albo zaniki łączności, kiedy nie będę wiedziała gdzie jest i co się z nią dzieje. Znów zostaje sama... przekleństwo samotności. Obawiam się, że odziedziczyłam to w genach. A może mamy to wszyscy od pierwszych rodziców.

I tak sobie myślę czasem... czy ja nie mogłabym mieć w życiu tylko swoich problemów?
"Każdy ma w życiu dwa problemy. Jeden się nazywa mama, a drugi tata." Nie pamiętam kto to powiedział.

Czuję garb, czuję obciążenie, coś mnie przygniata. Spokój kruchy jak lód pęka we mnie.
Co to znów dalej będzie. Mimo, że teraz już jestem mądrzejsza i nie rzucam wszystkiego by jechać sprawdzać, co tam się dzieje. Mysz już otwiera oczy i spina mięśnie. Trzeba przygotować się znów na atak rzeczywistości.

Niespokojna dziś noc dla nas wszystkich. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz