wtorek, 12 kwietnia 2016

Zwyczajna herbata

Pojechaliśmy do małego miasta.
On z oporami, ja w lęku. Lęku o wstyd chyba. Sama nie wiem.
Może przekonała go moja przyjaciółka, która powiedziała: ja bardzo jej mamę lubię.
Oboje się zdziwiliśmy tym. Choć w sumie... nie powinnam. Ją się lubi.

Wdech. Wydech.
Przyszła ubrana zwyczajnie. Trzeźwa. Kontaktowa, jak to ona.
Wypiliśmy razem herbatę, kawę.
Pogadaliśmy.
Mówiłyśmy do siebie swoją domową gwarą.
Coś zjedliśmy.

Wdech. Wydech.
Złudne poczucie normalności.
Ulga. Dobrze.

I ten paskudny żal, że przecież tak by mogło być... zwyczajnie.
Wypijać razem herbaty i opowiadać co u siebie.
Mamo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz